Hej,
wciąż tu jestem, choć ostatnio milcząca - staram się śledzić Wasze blogi na bieżąco, ale wybaczcie mi, że w ostatnim tygodniu się nie udzielałam.
Po prostu czuję się fatalnie fizycznie a te upały wyniszczają mnie również psychicznie.
Aanderand - w sumie to nie boję się napadów, nawet przy bardzo niskiej kaloryczności. U mnie jest tak, że jak wytrzymałam już 2/3 tygodnie to czuję względną kontrolę. I tak obsesyjnie liczę te kalorie, że nie wyobrażam sobie napadu. Myślę, że to dzięki temu, że ogólnie czuję się stabilnie w życiu
i w związku, więc nie czyha na mnie niebezpieczeństwo zajadania emocji.
Kot Mahometa - to bardzo miłe, że jesteś ciekawa co u mnie, dziękuję 😍
Po szczepieniu umierałam prawie dwa dni i czułam się wykończona, ale tego się spodziewałam, więc to najmniejszy problem. Ogólnie jakoś od trzech tygodni pojawiły się u mnie problemy z ciśnieniem, mianowicie mam bardzo niskie typu 86/65 (i to po kawie) a przy tym dość wysoki puls w stanie spoczynku, np. 90 a nawet 105. Może nie jest to jeszcze niedociśnienie, ale odnosząc do mnie (zawsze miałam niemal książkowe) - jest to spadek, który odczuwam. Najbardziej doskwierają mi szumy, jakby strzykanie w uszach (coś jak podczas lotu samolotem) i ogólnie słabość organizmu a momentami szybkie kołatanie serca, np. gdy pokonam drogę do łazienki po dłuższym spoczynku hahaha
Moja waga to jakaś porażka. Można powiedzieć, że nic się nie zmieniło od poprzedniego tygodnia, waha się pomiędzy 62,2 a 62,8. Dzisiaj jest 62,5 kg. Nie przejmuję się tym za bardzo, bo jestem akurat w połowie cyklu (w tamtym miesiącu też w tej fazie waga się mocno wahała) i dodatkowo nie wypróżniałam się od niedzieli... Podniosłam też kalorykę, bo po dwóch tygodniach na 300 kcal zaczynałam być wrakiem. Teraz jest różnie - 600, 900, 500 kcal.
Podniesienie kaloryki tak czy siak miałam w planach, ponieważ jutro wyjeżdżamy za granicę do rodziny - na dwa tygodnie - i nie będę ważyć posiłków a mój wpływ na to, co jem będzie trochę ograniczony. Mój plan to po prostu słuchać swojego organizmu, wypełniać go warzywami i owocami, jeść zdrowo i w miarę normalnie, ale nie przekraczać 1000/1500 kcal. Zobaczymy co pokaże waga po powrocie.
Prawdopodobnie przez te dwa tygodnie będzie u mnie cisza, być może
w połowie pobytu dam znać jak mi idzie. Jutro czeka mnie około 14 godzinna podróż samochodem, podczas której będę również kierowcą. Trzymajcie kciuki!
Postaram się dziś pokazać u Was na blogach <3
Trzymajcie się!
edit: Wypróżniłam się!😂😂👍
mam nadzieję, że miło spędzisz czas z rodziną. udanej i bezpiecznej podróży!
OdpowiedzUsuńCo do tego ostatniego: mała rzecz, a cieszy ;) tak, na dłuższą metę ciężko wytrzymać na tak małych bilansach, wiec Cię rozumiem
OdpowiedzUsuńwycieczka super :) baw się dobrze ;*
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takich limitów i silnej woli, z każdym Twoim wpisem podziwiam Cię jeszcze bardziej :) Bardzo mądrze zrobiłaś powoli podwyższając kalorie przed wyjazdem.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze <3
Baw się dobrze :) :*
OdpowiedzUsuńHalo,halo. Żyjesz?
OdpowiedzUsuńDaj znać co u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńZdrowia!