czwartek, 19 grudnia 2019

#3 i am lost

Nie zaktualizowałam swojej wagi ani wymiarów w poprzednią niedzielę
i w przyszłą też tego nie zrobię. Na szczęście nie muszę nikogo przepraszać, bo nikt mnie nie czyta *hehe śmiech przez łzy* Od zeszłej soboty do przyszłego poniedziałku jestem w pracy poza domem. I już od prawie tygodnia nie mam dostępu do wagi! :o aczkolwiek ani razu przez ten czas nie zjadłam obiadu, funkcjonuje na jogurtach i jabłkach (oczywiście maksymalnie po jednym dziennie). Niestety przez ostatnie dwa dni byłam zmuszona zjeść na śniadanie kanapkę ze sklepu, bo miałam zbyt silne zawroty w głowie i ciemno przed oczami. Coraz bardziej boję się świąt
a zwłaszcza wigilii, gdy jedzenie jest wręcz bezdyskusyjnym obowiązkiem...

A jak Ty to przeżyjesz? 

czwartek, 12 grudnia 2019

#2

Witaj Próżnio...

Trochę mi przeszła tęsknota za jedzeniem. Powoli zaczynam odbierać je jako zagrożenie.  

Miało być stopniowo, powoli... A już jem tak mało, że nie wiem czy przekraczam dziennie 300 kcal. Mój organizm nie jest zadowolony. Zaczęłam spać pod dwoma kocami i kołdrą i wciąż czuję zimno - skutki zbyt małych dostaw energii. Oczywiście towarzyszą mi też zawroty głowy przy szybkich ruchach. Staram się jednak pić dużo wody i herbaty. 

Szczerze mówiąc nie spodziewałam się po sobie tak silnej restrykcyjności. Gdy tylko mogę, moim jedynym posiłkiem jest śniadanie a później jogurt lub jabłko, ewentualnie banan. W dzień jako tako nie odczuwam już głodu, ale towarzyszy mi gdy nie mogę długo zasnąć - minie. 

Wczoraj musiałam zjeść obiad z rodziną. Całe szczęście, że mam psa,
w którego można co nieco przemycić! Przeraził mnie jednak mój strach przed tym, co miałam na talerzu. Było tego bardzo niewiele, ale czułam się okropnie wkładając mięso i ziemniaki do ust. Kroiłam na maleńkie kawałeczki i miałam ochotę się rozpłakać. 

Moje założenie co do wagi było bardzo mało optymistyczne i wnoszę poprawkę. Zamiast poniżej 65 kg do końca miesiąca, stawiam sobie cel poniżej 60. Już dzisiaj waga pokazała mi 64,8. Zdaję sobie sprawę, że na początku leci bardzo szybko w dół, wychodzę z tego obżarstwa - po prostu nie jem i każdego dnia tracę prawie pół kilo, ale niedługo będzie się to normowało, aż pewnie się zatrzyma. Wtedy mam zamiar dołożyć ćwiczenia fizyczne, bo jak na razie prowadzę bardzo mało aktywny tryb życia. 

Odczuwam dziś silne myśli autodestrukcyjne, ale wiem, że wiążą się one
z wczorajszą wizytą u psychiatry i borderem. Nie będę się na razie na ten temat rozpisywać. 

Wiem, że nikt mnie nie czyta i jest mi z tego powodu źle. 

Dobranoc

niedziela, 8 grudnia 2019

#1, broken heart

No hej! 

Na pewno wiesz jak to jest dostać kosza, zostać porzuconym, rozstać się 
z Miłością lub "miłością" swojego życia, - jeśli nie, to prawdopodobnie wszystko przed Tobą. 
Ja jestem właśnie w tym punkcie. Zakończyłam wczoraj swój długoletni związek z jedzeniem. Choć była to burzliwa miłość (nieraz zbyt pochłaniająca finansowo),- zawsze odwzajemniona, pełna zrozumienia i oddania. Czekała, słuchała, pocieszała i nie oceniała. Przyznaję, że był to bardzo zgodny team, czego nie mogę powiedzieć 
o rozstaniu. Podjęłam decyzję i odeszłam, nie słuchając jak próbuje mnie zatrzymać. 

                           Znalezione obrazy dla zapytania chude dziewczyny

Dzisiaj właśnie taka metafora zrodziła się i rozrosła w głowie. Czuję się jak po realnym rozstaniu z kimś/ czymś mega ważnym w życiu. Dotykają mnie wszystkie symptomy, które atakują po zerwaniu  z ukochanym - chcę zadzwonić, lamentować, że zmieniłam zdanie, prosić by o wszystkim zapomniał i by było jak dawniej. Przed  obiadem wypiłam szklankę wody, ale nijak nie sprawiło to poczucia sytości. Pewnie mam rozepchany żołądek
i musi minąć trochę czasu, aby się skurczył. Niemal cały dzień myślę
o jedzeniu, o tych szufladach w kuchni, które wypełnione są, - jak na złość po brzegi - rozmaitymi pysznościami. A ja żuję gumę i piję czerwoną herbatę. Nie potrafię ocenić ile dziennie kalorii dostarczałam do tej pory organizmowi, ale wiem, że od wczoraj ich ilość drastycznie spadła. 

Mimo wszystko, choć nie potrafię przestać myśleć o mej utraconej miłości - jedzeniu, całkiem dobry mam dziś bilans: 

śniadanie: kromka chleba z szynką (bez masła)
obiad: makaron z piersią z kurczaka (myślę, że jakoś 1/3 zwyczajowej porcji)
przekąska: jogurt o smaku kiwi

Nie jadłam jeszcze kolacji i być może będę w stanie powstrzymać się od niej. Jeśli nie, to pewnie zjem kromkę chleba z plasterkiem szynki lub bez. Najtrudniej będzie mi zrezygnować z wieczornego piwka i alkoholu ogólnie. Z chwilowej utraty świadomości, zmienionego myślenia... 

Jeśli chodzi o moje wymiary i wagę: Myślę, że będę robić aktualizacje co niedzielę.
W tym tygodniu moja waga wahała się między 67 a 69 (:o). Ponieważ wczoraj byłam praktycznie na samych bananach i paluszkach dzisiaj rano było już lepiej. Moja wymarzona waga to poniżej 50, ale nie wiem czy jest to możliwe przy mojej budowie ciała i kościach. Cel jaki stawiam sobie do końca miesiąca to na pewno poniżej 65 kg.

I tydzień 

wzrost: 166
waga: 66,1 kg



#0, pilot, anything

Cześć?


Przedziwne uczucie wyjść 'z szuflady' prosto w ogrom internetu, a i tak pisać tylko dla siebie. Nie wiem czy ktokolwiek, kiedykolwiek to przeczyta.
Czy będę mieć na tyle motywacji, aby na Ciebie czekać,czy sama moja osoba mi wystarczy. 

Można powiedzieć, że to mój pierwszy blog, nie licząc okresu podstawówki, kiedy to w moim pokoleniu blogowanie było bardzo modne. Wydaje mi się, że teraz jest zarezerwowane tylko dla znanych już ludzi, którzy wiedzą do czego dążą. I to magiczne słowo - 'dążą'. Nie zaliczam się do nich. 

Spróbuję się trochę zaprezentować, dla Ciebie, ale przede wszystkim dla samej siebie, bo wciąż nie wiem kim jestem. Pozwolę sobie na etykietyzację i zaszufladkowanie. Studentka psychologii. Od prawie roku w psychoterapii ze zdiagnozowaną depresją nawracającą. Od niedawna zdiagnozowane przez psychiatrę zaburzenie osobowości typu borderline. Artystyczna dusza, trochę piszę, trochę rysuję, trochę maluje. Introwertyczka. 

                  Znalezione obrazy dla zapytania borderline

Jaki jest cel tego uzewnętrzniania? Nie potrafię na ten moment określić wiodącego tematu tego bloga. I pewnie ani jutro, ani za miesiąc nie będę potrafiła, bo zbyt często i zbyt wiele się we mnie zmienia. W każdym razie bodźcem do jego założenia są natarczywe myśli "Jesteś GRUBA", "Zjedz tę pizzę z zamrażarki, a później popraw ciastkami i dołóż chipsy" "A przed snem wypij piwo, bo to lek na niespokojne myśli". Słucham tego wszystkiego i grzecznie wykonuję. Z drugiej strony, zawsze obecny oskarżyciel obdarza mnie hojnie wyrzutami sumienia. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że tyję dosłownie z dnia na dzień - właściwie jestem tego pewna, bo mam wagę. Czuję, że straciłam panowanie nad napadami obżarstwa. Jednocześnie chcę schudnąć i jem na potęgę. A ponieważ, jak przystało na szanującego się bordera, stosuję się do zasady 'wszystko, albo nic'. Nie wchodzi w grę żadne ograniczanie spożywania - trzeba przestać spożywać!  Trochę się nabijam a trochę nie - przez ostatnie dwa dni zapragnęłam żyć pro ana
i przeczytałam sporo blogów na ten temat. Nie będzie to jednak blog tego typu, choć pewne tematy się powtórzą. 

Podsumowując: będzie to moja "dieta" i jej przeżywanie. Będę dzielić się zarówno faktami takimi jak waga, ale również emocjami i myślami, które mi towarzyszą, a które są bardzo silne. Będzie zatem spory akcent borderowy. Czas pokaże. 


[dziękuję Lanie del Rey za pomysł na tytuł :> 
dziękuję też Tobie, jeśli to przeczytałeś - koniecznie daj mi znać!]