piątek, 5 listopada 2021

#42 gasnę

 Hej! 

dość długo nie pisałam, a to dlatego, że nie jest dobrze. Nie chciałam się tym dzielić, bo nie oczekuję i w sumie chyba nawet nie chcę słów pocieszenia. Przez te dwa tygodnie dobrnęłam do 52,1 kg - moja najniższa waga (pewnie tyle ważyłam w podstawówce, albo na wczesnym etapie gimbazy). Nie utrzymałam jednak tego, bo przez dwa weekendy z rzędu objadłam się słodkimi i słonymi przekąskami + wino. Później płacz, brak poczucia kontroli, wyrzuty sumienia ze pozwoliłam na napady (choć kalorycznie było to zamknięcie dnia w granicach +/- 2000 kcal, czułam się jakbym zjadłam 10 000 kcal). Najgorszy był ból wypełnionego brzucha, chciało mi się wymiotować, ale nie umiałam przestać. Głowa ciągle kazała mi wkładać do ust kolejne ciastko, chrupka, popcorn. Moja terapeutka nie patrzy jednak na to, jako na napad, lecz na wołanie niedożywionego organizmu, że potrzebuje jedzenia i gdy tylko ciało czuję, że dostarczam pożywienie to od razu to odnotowuje i wysyła sygnały, że chce jeszcze i jeszcze. Przez ten czas miałam też trochę poważnych rozmów z moim Narzeczonym na temat tego, co robię i co już z sobą zrobiłam. Zaczął zwracać uwagę na to, że ciągle oglądam jedzenie na yt czy insta 😂 i też w ostatnim czasie nie udawało mi się ukrywać zawrotów głowy, choć staram się wstawać bez gwałtownych ruchów. Nie pisałam Wam o tym, ale mój ostatni okres trwał w sumie dwa dni marnego krwawienia (zwykle trwa 5/6 dni a pierwsze 3 dni są obfite), nie wiem czy w tym miesiącu w ogóle dostanę okres... Zwłaszcza, że nie miałam dni płodnych (zero śluzu xd). Jestem zmęczona całą tą sytuacją, widzę, że tak naprawdę nie żyję tylko próbuję przetrwać. Myśli o jedzeniu, niejedzeniu, ćwiczeniach, wadze, kaloriach zajmują praktycznie cały mój umysł i czas. Jestem ciągle rozdrażniona i zwyczajnie smutna. Chodząc po Biedronce zazdroszczę ludziom, którzy wkładają do koszyka zwyczajne produkty, bez czytania ile mają kalorii i zastanawiania się co się najbardziej "opłaca". Śni mi się jedzenie... I to nie tylko jakieś mega uczty, pizza czy kebab (choć też), ale takie zwyczajne rzeczy. Ostatnio śniło mi się, że smaruję bagietkę avocado, nakładam na to sałatę, szynkę, ser, jajko. I wiecie jakie to było piękne? 😍
W rzeczywistości jednak taka bagietka ma za dużo kcal i nawet, gdybym zdecydowała się na nią jako taki główny posiłek dnia to na pewno bez avocado, sera czy jajka, bo dają razem za dużo kalorii. To smutne. Zaczynam też zauważać, że moje zdolności poznawcze mocno ucierpiały, zwłaszcza pamięć. Ostatnio zapomniałam kodu do domofonu i byłam totalnie zażenowana, stojąc pod wejściem do bloku i nie mogąc go sobie przypomnieć... Otworzyła mi sąsiadka, która akurat szła z pieskiem
i oczywiście od razu zapytałam narzeczonego o ten kod, po czym na drugi dzień znowu go zapomniałam (teraz już pamiętam, ale zapisałam w tel w razie W😂) Zapomniałam też zapłacić internet i dostałam upomnienie (pierwszy raz w żyiu) i zgubiłam gdzieś okulary. Może się to wydawać mega błahe i ogólnie ludzkie. Zgadzam się, wiem, że są osoby, które tak po prostu mają, ale ja nie należę do tych osób. Zawsze szczyciłam się mega super pamięcią a teraz czuję się czasami jakbym miała podziurawiony mózg😅😅 Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zamiast czuć się lepiej, atrakcyjniej w swoim ciele, czuję się coraz gorzej. Jeszcze dwa/ trzy miesiące temu widziałam, że chudnę
i choć często narzekałam, to miałam momenty, że patrząc w lustro czułam jakieś tam zadowolenie z tego, co osiągam. Chodziłam po lumpeksach, bo czułam, że mogę pozwolić sobie na bardziej "szczupłe" ciuszki. A teraz? Logicznie wiem, że jestem chudsza niż dwa miesiące temu, ale już tego nie widzę, serio. A czuję się bardzo podobnie jak przed odchudzaniem, a czasem nawet gorzej. Znowu mam ochotę zakrywać się ubraniami. I już każdy, dosłownie każdy posiłek sprawia, że czuję się źle i tłusto jedząc. Jest tak mnóstwo szajsu wokół tego wszystkiego, który coraz bardziej zauważam,
i którym jestem zwyczajnie przemęczona, że chce mi się tylko siedzieć i płakać. Nie będę jednak wszystkiego tutaj wymieniać, bo nie ma to sensu i nie jest potrzebne. I tak już sporo wylałam w tym poście 😎 Podzieliłam się natomiast tym wszystkim z moim Chłopem, bo wiem, że potrzebuję jego pomocy, aby zadbać o siebie. Sama nie daję rady, sabotuję każdą próbę, kompensuję ćwiczeniami i nie poruszam się ani trochę na przód. Podsumowując: mój Niuniek zaczyna mnie mocno pilnować żebym więcej jadła i choć jest to za moim przyzwoleniem to jednak muszę się mocno pilnować żeby po kryjomu nie ćwiczyć i nie oszukiwać na inne sposoby. Totalnie, na maksa i panicznie boję się przytyć choćby kilogram. Mam już zapowiedziane, że dzisiaj zostanie mi odebrana waga. Płakać mi się chce na tę myśl (to takie głupie, pisze to 26 letnia dziewczyna). Wiem jednak, że nie ma innej opcji, bo ważę się około 10/15 razy dziennie XD i waga decyduje o tym jak się czuję i czy mogę coś jeszcze zjeść czy nie. Doszłam do takiego momentu, że pilnuję się żeby nie wypić za dużo wieczorem, aby rano nie było na wadze więcej... Chore, jest mi totalnie głupio, bo sporo właśnie takich totalnie chorych/ dziwacznych nawyków przemilczałam nawet przed Wami. 

Moja dzisiejsza waga to 53,7 kg, czyli wciąż sporo brakuje do tych 52 kg, które już miałam. Prawdopodobnie przez najbliższy czas nie będę wiedzieć ile ważę. 

Ogólnie to ten post jest po to, aby poinformować Was, że trochę chcąc (zdrowa część mnie) a trochę nie chcąc (ta zaburzona część) rozpoczynam pewien proces zmiany. Nie mam pojęcia jak to wyjdzie, czy w ogóle wyjdzie, ale wiem, że muszę się skupić na sobie i raczej nie będę tutaj pisać (choć planuję Was czytać 😊). Od zawsze miałam w sobie silny głos, który unieważniał mnie, moje emocje, przeżywanie, problemy psychiczne czy fizyczne i teraz też ciągle krzyczy, że wymyślam i przesadzam, bo przecież moje BMI jest w normie i nie jestem wychudzona. I tak szczerze mówiąc, mimo że mój organizm komunikuje mi szeregiem symptomów, że nie jest dobrze, to mój mózg ciągle podpowiada, że przecież nie jest jeszcze ze mną tak źle, inni mają gorzej XD Nawet teraz pisząc to wszystko jest mi wstyd przed Wami. Wiem, że to jest wyniesione z dzieciństwa. I nie chce stracić miesiączki, tylko po to, by poczuć się wystarczająco źle, by o siebie zadbać.

Trzymajcie się zdrowo!💖

14 komentarzy:

  1. Spróbuj zadbać o siebie, na pewno początek będzie ciężki, ale jestem przekonana, że jeśli nie będziesz dla siebie zbyt ostra, to z pewnością dasz radę. Przesyłam tonę dobrych myśli <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zasmuciła mnie wiadomość, że nie zamierzasz tutaj już pisać. Pamiętaj, że to miejsce nie tylko jest stworzone do odchudzania, ale także do "zdrowienia" :)
    Mówi się, że najgorzej jest sobie zdać sprawę z problemu, a wydaje mi się, że Ty masz to już za sobą, potem jakoś samo idzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że jest obok Ciebie Ktoś, Kto może Tobie pomóc. Wielka szkoda, że nie będziesz tu zbyt często pisała, bo lubiłam czytać, co u Ciebie... Mam nadzieję, że zmiana, o której piszesz, pomoże Tobie na nowo odkryć, jak wartościową Osobą jesteś (bo jesteś i mówię to z pełnym przekonaniem!). Przesyłam wirtualny uścisk :* Odezwij się czasem, bo przykro byłoby bez Ciebie (i tak jak pisze Panna A - to miejsce jest stworzone też dla zdrowienia - spójrz na mój przykład chociażby). Będzie lepiej. Na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaburzenia odżywiania naprawdę wpływają na całe życie, a najgorsze jest to, że przy okazji można sobie nieźle popsuć zdrowie. Sama z tym walczę odkąd byłam nastolatką i niby człowiek już dorosły, a nie da się tego pozbyć. Dobrze, że masz z kim o tym porozmawiać. Ja myślę, że tutaj na blogu nie ma się czego wstydzić, bo część z nas też przez to przechodzi i wiemy jakie to uczucie, więc możemy to wykorzystać, żeby przejść przez to razem. Trzymaj się ciepło! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze Merr, czułam ze ten okres Ci zniknie, bo to za mało na wadze. Walcz o siebie, bo w przyszłości moze sie to odbić naa zdrowiu. Zdrowie jest ważniejsze niż cokolwiek innego. Rozumiem świat w którym teraz żyjesz i ta barierę przed normalnym sposobem żywienia. Mam nadzieje, ze znajdziesz siłę i odpowiednia pomoc, aby to przezwyciężyć. Schudłaś niesamowicie duzo w bardzo krotkim czasie, malo kto ma tyle samozaparcia w sobie, tylko trzeba nauczyć się tez odpuszczac i przede wszystkim byc z siebie zadowolonym, odsunąć na bok perfekcjonizm i zobaczyć siebie realnie. Bo hej, kto by pomyslal poczatkiem eoku ze ciuchy w rozmiarze XS będą ci pasowac? To niesamowita przemiana i tryb jedzenia sniadanie obiad kolecja na pewno ci tego nie zabierze. Ważne jest to co bedziesz kladla na talerz, sby to bylo zdrowe, pożywne, co Ci da energię do życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. ... :( Smutne to, co piszesz. Nie wiem co mogę napisać... Po prostu skup się na zdrowieniu, to bardzo ważne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przykro mi czytać, że jesteś w tak złym stanie, jeśli chodzi o zaburzenia odżywiania... Ale jednocześnie cieszę się, że Twój narzeczony jest przy Tobie w tym trudnym czasie i chce Ci pomóc wyzdrowieć. Wobec tego życzę Ci dużo siły woli, żeby wyjść z tych zaburzeń i "stanąć na nogi"! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Merr, co tam u Ciebie? Wszystko dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, odezwij się proszę

    OdpowiedzUsuń
  10. Merr, aanderand z tej strony. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Mam nadzieję, że zniknęłaś, bo żyjesz szczęśliwie

    OdpowiedzUsuń
  11. Merr, mam nadzieję, że chociażby napiszesz, że wszystko ok...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyno, ciągle o Tobie myślę. Napisz czy u Ciebie wszystko ok

    OdpowiedzUsuń