czwartek, 25 lipca 2024

#46 aktualizacja cielska i zaburzeń odżywiania (part 1)

 Hej Dziewczyny! 

Ostatnio pojawił się post, w którym aktualizowałam moje życie prywatne
i zawodowe, ale ten blog powstał z myślą o odchudzaniu i kwestie wagi są tu kluczowe. Dziś zatem trochę o tym, jak to było przez te 3 lata. To będzie dość długi post.

W ostatnim wpisie, wtedy w listopadzie 2021 pisałam Wam, że poprosiłam o pomoc mojego Chłopa i miał zabrać mi wagę. Tak też się stało,  przestałam mieć dostęp do wagi, musiałam wysyłać zdj. jak jem 😅 i jeść rzeczy, których wcześniej sobie odmawiałam (listę zrobiłam sama). Powiem Wam szczerze, że ja zupełnie nie pamiętam tamtego czasu. Próbuję jakoś sięgać pamięcią i ze skrawków jakoś Wam to chronologicznie streścić. Szkoda, że nie pisałam wtedy postów :( W każdym razie wydaje mi się, że to pilnowanie kompletnie nie działało. Mój Niuniek chodził wtedy do pracy, ja nie i kompensowałam wszystko ćwiczeniami, ciągłym ruchem, chodzeniem... Nie wiem, czy wtedy Wam o tym pisałam, ale ja biegałam po domu... W korytarzu i wokół stołu, przez co okropnie bolały mnie kolana, bo co to było za bieganie... Ciągle musiałam skręcać na niewielkiej przestrzeni i kolana to odczuwały. W każdym razie z tego co kojarzę na Boże Narodzenie byłam nadal chuda i właściwie niewiele się zmieniło, ani w mojej głowie ani w kilogramach. 

Jakoś w styczniu 2022 r. włączyłam w swój problem mamę oraz dwie inne bliskie osoby z rodziny (nie wiem, czy to był mój pomysł, czy mojego D., który widział, że nie jest dobrze). Dodam tylko, że te osoby bardzo ładnie wspierały mnie w chorowaniu, mówiąc jaka jestem teraz chuda i jak to fajnie. Moja mama z ojczymem przebywali wtedy od kilku miesięcy za granicą i wyszło tak, że po rozmowach z nimi i z D. stwierdziliśmy, że tam pojadę. 

Tam już było inaczej. Moja mama gotowała, nie omijałam żadnego posiłku, jadłam. Tutaj chciałabym się trochę zatrzymać, bo myślę, że to nie bez znaczenia, że pojechałam tam. To, jak widzę siebie, jak postrzegam swoje ciało, że właściwie od późnej podstawówki czy gimnazjum czuję się w nim źle, to wszystko ma swoje źródło w matce. Ona sama przez większość życia miała kompleksy na punkcie swojego wyglądu i tak dobrodusznie mi je przekazała, a później zaciekle pielęgnowała - pewnie nie pamiętacie, ale była notka o jej komentarzach (#18 matka) - te komentarze zapoczątkowały niejeden proces odchudzania, a ostatecznie zaburzenia odżywiania. Myślę, że szukałam u matki akceptacji, chciałam zostać tak metaforycznie przez nią nakarmiona a nie upomniana, że jem. W wieku 26 lat, pojechałam na tydzień (chyba, może dwa) do mamusi, aby się o mnie zatroszczyła i mnie nakarmiła, jak mała dziewczynka. I tak rzeczywiście się stało. 

Mój ośrodek głodu i sytości był tak rozwalony, że mogłam naprawdę sporo zjeść. Czy dopadł mnie extreme hunger? W sumie nie wiem, nie pamiętam 😂 Bardzo możliwe... Wiem natomiast, że we wrześniu 2022 r. ważyłam koło 62 kg  (odzyskałam wagę) i wtedy wyglądałam całkiem spoko, przede wszystkim zdrowo. Wtedy też tzw. baby hair zaczęły mi odrastać na potęgę i wyglądałam z tym trochę śmiesznie - fryzjerka miała wyzwanie robiąc mi fryzurę ślubną i była w szoku, jak można mieć tyle takich małych włosków. 

Szczerze mówiąc nie wiem, co później poszło nie tak, że w czerwcu 2024 r. ważyłam 73 kg. Wydaje mi się, że jak dobiłam do 65 kg i nie umiałam przejść na dietę, to jadłam jeszcze więcej, bardzo często fast-foody i to chyba też były pewnego rodzaju zachowania autodestrukcyjne. Myśli
o odchudzaniu krążyły mi już ohoho, ponad rok. Na poprzednich wakacjach, czułam się na plaży jak orka i unikałam zdjęć. Natomiast nie mogłam wskoczyć na tę ścieżkę zrzucania tych kilogramów. Poza tym skutkiem ZO było m.in. to, że nie mogłam wyjść z domu bez śniadania, bo chciało mi się wymiotować i towarzyszyły mi szumy w uszach, gdy minęło za dużo czasu od ostatniego posiłku. 

Jednak jestem tu, historia zatoczyła koło, ale o tym jak to się stało, że wróciłam następnym razem, bo nie chcę tworzyć aż takiego tasiemca. 

🫡

5 komentarzy:

  1. A obecnie jak się ze sobą czujesz? Ze swoim wyglądem? Wiem, że pytanie może się wydawać dziwne, bo w końcu z jakiegoś powodu wróciłaś na bloga, ale czy chęć schudnięcia jest podyktowana Twoimi odczuciami, czy naciskami ze strony innych osób (np. mamy)?
    Napisałaś o tym, że ciężko wkroczyć na ścieżkę zrzucania kilogramów, ja powiedziałabym jeszcze, że czasami trudno też z niej zejść :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz, gdy już wiem, że jestem na drodze chudnięcia to jest mi lepiej, bo mam świadomość, że zrzucam, ale miesiąc temu tragicznie i po części było to moje odczucie, ale mama też się dorzuciła hahah napiszę o tym więcej w kontynuacji tego posta :D i to prawda, odchudzanie jest bardzo uzależniające, więc później wycofać się z tego nie jest łatwo

      Usuń
  2. Czy dobrze pamiętam, że w tamtym okresie chodziłaś na terapię? Jeśli tak to przerwałaś terapię czy kontynuujesz? Co w ogóle na to wszystko Twoja terapeutka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze pamiętasz :D w połowie czerwca zakończyłam, bo moja terapeutka zaszła w ciążę i też postanowiłyśmy, że zakończymy ten długi proces całkowicie. Póki co chce zobaczyć jak się żyję bez terapii, bo właściwie to byłam 10 lat :o z krótszymi lub dłuższymi przerwami

      Usuń
    2. Ja w terapii od 2015 :o idzie 9 rok...

      Usuń